Ta, co nie zginęła...
100 lat temu
spełnił się sen całych pokoleń Polaków. Po 146 latach od pierwszego rozbioru
Polski i 123 latach od trzeciego rozbioru, Polska odzyskała niepodległość. Po
wzmożonym okresie germanizacji i rusyfikacji, po trzech nieudanych powstaniach
narodowych (listopadowe, krakowskie, styczniowe) i innych pomniejszych zrywach
narodowych, Polska powróciła na mapę Europy. Mówiono wówczas o cudzie
niepodległościowym. Cud ten, to ciężka praca i walka polskich działaczy,
społeczeństwa i żołnierzy. To także koniunktura polityczna. Po raz pierwszy w
historii rozbiorowej Polski, zaborcze mocarstwa stanęły przeciw sobie. Z jednej
strony Austro-Węgry i Niemcy, z drugiej Rosja. Słowa modlitwy Adama Mickiewicza
„O wojnę powszechną, o wolność ludów Prosimy Cię Panie” zostały wysłuchane. W
roku 1914 ruszyły na siebie dwa ogromne obozy zbrojne: Serbia, Rosja, Wielka
Brytania, Japonia, wkrótce Włochy, Rumunia, a z czasem Portugalia i Stany
Zjednoczone. Po stronie państw centralnych (nazwanych tak od ich położenia w
Europie) Niemcy, Austro-Węgry, do których dołączyły Turcja i Bułgaria.
W Petersburgu, Berlinie, Wiedniu, nawet najniżsi
urzędnicy aparatu państwowego wiedzieli, że Polacy nie pogodzą się nigdy z
rozdarciem ich kraju przez mocarstwa sąsiadujące. Dla każdego z zaborców część
Polski przezeń zagrabiona, stanowiła terytorium pograniczne, a więc w przypadku
wojny szczególnie uwrażliwione. Po każdej stronie sztucznie ustawionej granicy
żyli ci sami Polacy, stanowiący potencjał ponad 20 milionów ludzi. Dlatego
Austriacy najbardziej w danym przypadku przewidujący, umożliwili Józefowi
Piłsudskiemu już na długo przed
spodziewanym wybuchem wojny, tworzyć polskie organizacje paramilitarne w
Galicji. Formacje te nazwane skromnie Związkiem Strzeleckim, dały początek
Legionom Polskim. Z chwilą wybuchu wojny z odezwą do Polaków wyszedł wielki
książę Mikołaj Mikołajewicz, rosyjski naczelny dowódca. Powołał się on na
Grunwald i zapowiedział odrodzenie
Polski swobodnej w wierze, języku i samorządzie. Po stronie rosyjskiej
przystąpiono więc do tworzenia formacji polskiej, od miejsca postoju nazwanej
Legionem Puławskim. Dnia 5 listopada 1916 roku ukazał się tzw. manifest dwóch
cesarzy: niemieckiego i austriackiego. Zapowiadał on odbudowę Królestwa
Polskiego jako państwa. Dokumenty te utrzymane w patetycznym tonie miały
pozyskiwać polskiego rekruta. Sytuacja przypominała grecką tragedię, w której
każdy wybór był zły, ale trzeba go było dokonać. U boku wielkich mocarstw:
Rosji i Austro-Węgier powstały kolejne polskie formacje wojskowe: Dywizja
Strzelców Polski, Polski Korpus Posiłkowy, Polski Korpus Wschodni. Podczas I
wojny światowej w armii niemieckiej służyło około 800 tys. Polaków, w
austro-węgierskiej około 1,4 tys., a w rosyjskiej ponad 1,2 tys. W walkach za
obcą sprawę poległo około 800 tys. Polaków. U schyłku 1918 roku I wojna światowa jako urzeczywistnione marzenie
polskich proroków, intelektualistów, rewolucjonistów, powstańców i męczenników
dobiegła końca. Imperium rosyjskie już nie istniało, rok wcześniej rozsadzone
ostatecznie przez Rewolucję Październikową. Imperium austro-węgierskie
dogorywało, dobijane działaniami odśrodkowymi narodów dotąd mu podległych.
Imperium niemieckie trzeszczało we wszystkich wiązaniach, niezdolne dłużej do
parowania potężnych operacji kontrofensywnych, prowadzonych przez siły
alianckie na froncie zachodnim, stopniowo obezwładnione ruchami rewolucyjnym
narastającymi wewnątrz państwa. Konieczność przywrócenia Polsce niepodległości
stawała się nareszcie sprawą nie tylko moralności polityczne, lecz również
polityków i działaczy nie tylko europejskich myślicieli i rewolucjonistów, lecz
również polityków i działaczy mających aktualnie decydować o przyszłym
kształcie świata. Wbrew kalkulacji specjalistów od ujarzmiania i wynaradawiania,
naród polski przetrwał swoją ciemną
epokę i wyłaniał się z niej niczym feniks z popiołów jako jeden z większych i
jednolitych etnicznie
narodów. Stała też za nim historia, którą coraz śmielej przypomniał.
U schyłku I wojny światowej prezydent Stanów Zjednoczonych
Thomas Wilson, w corocznym orędziu wygłoszonym na forum Kongresu w dniu 8
stycznia 1918 roku, przedstawił program powojennego uporządkowania spraw
międzynarodowych. Punkt 13 tego programu mówił „Należy stworzyć niezawisłe
państwo polskie, które winno obejmować terytorium zamieszkane przez ludność
niezaprzeczalnie polską, któremu należy zapewnić swobodny i bezpieczny dostęp
do morza i którego niezawisłość polityczną i gospodarczą oraz terytorialną
należy zagwarantować paktem międzynarodowym”.
3 czerwca 1918 roku w Wersalu przedstawiciele mocarstw
alianckich sformułowali deklarację określającą powstanie Polski zjednoczonej,
niepodległej i z dostępem do morza jako warunkiem sprawiedliwego pokoju i
przywrócenie praw w Europie.
Konieczność przywrócenia Polsce niepodległości została
więc powszechnie uznana. Ale kto miał tę niepodległość od nowa urzeczywistnić i
wcielać codziennie w życie? Oczywiście
naród, poprzez najlepszych swych przedstawicieli, naród o starych tradycjach
pracy państwowej, naród w którym nie wygasł entuzjazm i chęć czynu.
Wzruszenie i radość z odzyskanej niepodległości zepchnęły
w tych dniach na plan dalszy troski i dolegliwości, spory i niesnaski. Świadek
tego entuzjazmu, późniejszy premier i minister Jędrzej Moraczewski pisał o wydarzeniach
w Galicji: „ Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości jaki ludność
polską w tym momencie ogarnął. Po 123 latach porosły kordony. Nie ma ich.
Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Wspaniałe państwo! Na zawsze! Chaos? To
nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei,
rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobie rządzili… Cztery pokolenia
na tę chwilę daremno czekały, piąte doczekało. Od rana do wieczora gromadziły
się tłumy na rynkach miast; robotnik, urzędnik porzucał prace, chłop porzucał
rolę i leciał do miasta na rynek dowiedzieć się, przekonać, zobaczyć wojsko
polskie, polskie napisy, orły na urzędach,
rozczulano się na widok kolejarzy, ba, na widok polskich policjantów i
żandarmów”.
Początki były bardzo trudne. Ludność głodowała, przemysł
leżał w ruinach, komunikacji i łączności właściwie nie było. Bandy dezerterów
łupiły wsie i mniejsze miasteczka.
Wizje przyszłego kształtu terytorialnego i ustrojowego
naszego państwa powodowały różnicę wśród polityków. W październiku 1918 roku
działała Rada Regencyjna, Komitet Narodowy z Romanem Dmowskim, obóz
Piłsudskiego, SdKPiL, która przygotowywała się do wybuchu rewolucji na ziemiach
polskich. W Krakowie działała Polska Komisja Likwidacyjna, w Cieszynie Rada
Księstwa. W Lublinie z 6 na 7 listopada powołano Tymczasowy Rząd Ludowy
Republiki Polskiej z Ignacym
Daszyńskim. Rząd ten wydał manifest, w którym zapowiedział daleko idące
reformy.
10 listopada 1918 roku przybył do Warszawy, zwolniony z
Magdeburga, Józef Piłsudski. W społeczeństwie cieszył się on dużym autorytetem
i uznaniem. To w jego ręce oddała władzę Rada Regencyjna, jemu powierzono
dowództwo nad wojskiem polskim.
11 listopada w podparyskim lasku Compiegne ( Kompię)
Niemcy podpisały rozejm kończący I wojnę światową.
W 1937 roku sejm polski uchwalił ustawę o Święcie
Niepodległości. W czasie hitlerowskiej okupacji i w okresie PRL-u władze
zabroniły obchodzić to święto. Władze PRL-u ustanowiły w to miejsce swoje
święto 22 lipca. Sejm polski w 1989 roku
podjął uchwałę, by dzień 11 listopada przywrócić jako Święto Niepodległości.
Czy dzień 11 listopada jest
ważny także dla młodego pokolenia Polaków, niech zweryfikuje wypowiedź jednej z
naszych uczennic: „Z perspektywy czasu, patrząc na ogrom pomników, wsłuchując
się w rytm polskiej historii, jestem wdzięczna, iż teraz żyję w niepodległej
Polsce. Nie byłoby jej bez ofiarności, poświęcenia przodków, bez krwi i
rozpaczy, którą złożyli w darze za wolność ojczyzny”.