- Dawno, dawno temu, gdy ziemią władali nie tylko ludzie,a po lądzie
najmłodszych lat wychowywali się razem,byli najlepszymi przyjaciółmi,
dorastali, spędzając każdą chwilę na wspólnych zabawach. I tak
upływały im dni,miesiące,lata. Drzewa stawały się coraz większe,a oni
coraz mężniejsi i silniejsi. Jednak pewnego dnia, nagle i
niespodziewanie,gdy wydawałoby się, że ich życie dobiega końca, postanowili
wyruszyć do tajemniczego lasu,o którym słyszeli wiele legend w
dzieciństwie. Był on owiany przeróżnymi opowieściami i mrożącymi krew
w żyłach historiami. Ich ojcowie zawsze opowiadali je podczas wspólnych
ognisk. Mówili im,żeby nigdy,pod żadnym pozorem się tam nie wybierali,
ponieważ jest to miejsce złych elfów,strasznych demonów i
przerażających olbrzymów. I tak, młodzi jeszcze wtedy chłopcy
postanowili,że wyruszą tam dopiero wtedy,gdy nie będą mieli nic do
stracenia. Spakowali się bardzo szybko. Nie potrzebowali wielu
rzeczy. Jakieś czapki,ciepłe ubranie i oczywiście laska,bez której
chodzenie byłoby wręcz niemożliwe. Szli przez różne doliny,wyboiste
łąki,bagna,a także niejednokrotnie z wielkim trudem musieli przekroczyć
rzekę. Wędrowali tak cały dzień,aż wreszcie, gdy księżyc ogarnął
swoim światłem całą ziemię, stanęli na krawędzi skarpy, z której
było widać ogromny i tajemniczy las. Był to te sam straszny i owiany
legendami las, o którym opowiadali im ojcowie. Bez wahania postanowili
zejść i sprawdzić, co tak naprawdę się w nim kryje. Z każdym krokiem
dało się wyczuć magię ogarniającą to miejsce. Zanim się obejrzeli
byli już w środku. Z każdej strony słyszeli dziwne,straszliwe
głosy. Nagle ich oczom ukazał się pięciometrowy olbrzym. Światło
księżyca tak padało,że nie sposób było dostrzec jego twarz. W tej
samej chwili dobył on kolczastą maczugę i jednym ciosem zabił
mężczyzn. Tym sposobem las pozostał tajemniczy,a jego legenda
niesprawdzona…
Arkadiusz Sidor
- Była już ciemna noc, kiedy Friedrich wyszedł z domu i udał się na skarpę, która znajdowała się na skraju lasu. Miejsce to było pełne tajemniczości. Znajdował się tam olbrzymi, stary dąb, który wyglądał, jakby był u kresu swego życia. Gdy dotarł na miejsce, stanął w bezruchu i smutnym, tęsknym wzrokiem spoglądał na księżyc. Gdy stał tak dłuższą chwilę, jego oczy zrobiły się szklane, a usta zacisnęły się w cienką linię. Po jego policzku spłynęła gorzka łza, którą natychmiast otarł rękawem. Nagle poczuł na swym ramieniu ciepły dotyk, a był to dotyk Augusta, jego wychowanka. Friedrich w sekundzie oderwał wzrok od księżyca, powstrzymał łzy i zimnym, niskim głosem zapytał:- Co tu robisz? Jest późna noc, powinieneś spać.
- Odwiedzam to miejsce codziennie, kiedy już śpisz. Opowiem ci historię, która nigdy dotąd nie ujrzała światła dziennego. - powiedział
Friedrich z żalem w głosie zaczął opowiadać smutną historię swej miłości. Dwóch bezgranicznie zakochanych w sobie kochanków rozdzieliła śmierć, która była skutkiem tragicznego wypadku. Friedrich nie zdążył pożegnać się z Anną, nie powiedział jej po raz ostatni jak bardzo ją kocha. Kiedyś ten las był miejscem ich pełnych miłości i namiętności spotkań. Spotykali się tam, aby wspólnie podziwiać zachód słońca i czekać na nowe jutro. Od dnia jej śmierci, codziennie odwiedza to miejsce, które niegdyś tętniło życiem, a teraz jest ponure i pozbawiane wszelkiej radości. Friedrich patrząc w księżyc i słuchając szumu drzew, wyobraża sobie, że Anna jest przy nim obecna, że rozmawia z nim, że nadal żyje. Są to jednak tylko złudne wyobrażenia. Anna pozostała tylko w jego pamięci. August objął czule Friedricha, lecz nie odezwał się ani słowem. W głuchym milczeniu wrócili wspólnie do domu.
Ola Korecka
- - Znowu tu jesteś! - usłyszałem głos zza mych pleców. Wybudziłem się z zamyślenia, w którym zatonąłem jakiś czas temu. Moją twarz oświetlał księżyc. Ciemna noc wokół była gdzieniegdzie rozjaśniana przez jego łunę.
- Pytasz się mnie, mnie przyjacielu? Cóżem czynił czego tyś nie wybrał, azaliż to tyś mą siłą. Przeto jestem tym, czym chcesz. - odpowiedział mi, a może dopiero miał odpowiedzieć. Czy to się stało, czy stać miało?
Demony teraźniejszości stawały się przeszłością, a czy przyszłość jawić miała się lepszą?
- Jeno ty wiesz, co zadecyduję. Moje ruchy cię kreują, ale tak naprawdę tyś jest z nas dwóch tym większym.
- Nieprawda, zawsze byłem wielki, a więc i ty taki jesteś. Nie uciekaj, lecz szukaj, a i to zrozumiesz.
Dialog z nim miał dla mnie marny sens. Czyż jednak nie o samo poszukiwanie chodziło? O łączenie strzępków w całości przepiękne? Rozmawiałem z przyszłością, ja i ja. Sam ze sobą., bez szans na odkrycie tajemnic, które skrywał przed sobą on, czyli ja. Jeno inny, jeno obcy.
J. Wegrzynowicz
- Obraz utraconego niecały rok temu raju powraca w myślach Krzysztofa codziennie. Jeszcze niedawno myślał, że wyleczył się z tej miłości, pogodził się z samym sobą, zaakceptował własny błąd. Jednak nie, Krzysztof od miesiąca nie może spać, męczą go wspomnienia związane z Rozalią. Zakochani czuli jakby znali się od urodzenia. Ich miłość była idealna. Niestety Rozalia, poza szczęściem jakie dawał jej ukochany, miała w życiu także pecha. Jej przyjaciółka Adrianna, postanowiła z zazdrości o Krzysztofa, pokłócić zakochanych. Udało jej się to. Głęboka miłość, która była źródłem szczęścia, stała się powodem ogromnego bólu i cierpienia. Uczucie Krzysztofa wygasło. Tak mu się wydawało…
Dziś Krzysztof także nie mógł zasnąć. Poprosił swojego najlepszego przyjaciela Michała, aby wyszedł z nim na nocny spacer. Chłopiec zgodził się bez zastanowienia. Noc zaprowadziła bohaterów do lasu. Było ciemno, pusto i nieco strasznie. Weszli w głąb lasu, aż w końcu znaleźli się na pewnego rodzaju wzgórzu. Zauważyli sporych rozmiarów skałę i postanowili usiąść na niej. Z tego miejsca świetnie było widać księżyc, oświetlający okoliczne wsie. Chłopcy byli oszołomieni magią widoku. Obok skały stało ogromne, stare drzewo, które wyglądało, jakby wyciągało ramiona do osoby stojącej przed nim. Krzysztof patrząc na tarczę księżyca, który był akurat w pełni, zaczął myśleć o Rozalii. Michał zauważył, że przyjaciel coraz bardziej zatraca się w sobie i zapytał, o czym myśli. Towarzysz odpowiedział, że jego głowę wypełniają wspomnienia o starej miłości. Policzki Krzysztofa pokryły łzy. Nawet mężczyźni mają prawo do uczuć - powtarzał sobie w myślach. Wtedy Michał także posmutniał. Jego przyjaciel zaczął się zastanawiać, co się teraz dzieje z Rozalią. Twarz Michała przybrała nieciekawy wyraz. Wtedy odwrócił się i usiadł na brzegu wzgórza, płacząc. Krzysztof dołączył do przyjaciela, pytając o co chodzi. Chłopiec przez chwilę milczał, lecz w końcu odezwał się. Powiedział, że wie, co się dzieje z Rozalią. Krzysztof poczuł ukłucie serca i zapytał o ukochaną. Po tylu miesiącach zdał sobie sprawę, że dalej ją kocha, ale tłumił to uczucie. Poczuł nienawiść do samego siebie za to, że tak łatwo pozwolił jej odejść. Po kolejnej chwili ciszy Michał, odezwał się.
-Ona nie żyje… - wydusił z siebie. Krzysztof nie mógł uwierzyć w to, co powiedział mu przyjaciel. Zaczął wypytywać jak to się stało, kiedy i z jakiego powodu. Wtedy usłyszał straszną prawdę. Rozalia zabiła się z miłości do niego. Jej wrażliwe serce nie wytrzymało bólu związanego z utratą najwspanialszego Krzysia. Zabiła się. Wzięła żyletkę do ręki i podcięła sobie żyły. Krzysztof nie mógł wytrzymać tej myśli. Umarła przez niego, więc pomyślał, że on także nie ma prawa żyć. Nagle chłopiec zobaczył na jednej z gałęzi drzewa sznur. Wisiał od strony lasu, aby nie dało się go zauważyć w pierwszym momencie. Podszedł do tego miejsca i przeczytał napis wyryty na korze drzewa „Tutaj anioły tracą duszę” i podpis Rozalii. To tutaj się zabiła jego ukochana. Nawet Michał nie wiedział, że dziewczyna oprócz podcięcia żył, powiesiła się. Rozalia powiedziała Michałowi jedynie o planach związanych z żyletką. Nikt nigdy nie dowiedział się, gdzie jest jej ciało. Teraz także go nie było. Pozostał jedynie sznur. Krzysztof nie potrafił sobie poradzić. Poczuł, że śmierć wzywa także jego. Wziął sznur i zawisł na nim tak jak ukochana. Zmarł w otoczeniu ciemności, oświetlanej jedynie światłem księżyca, tajemniczości i strachu. Ta miłość z pozoru szczęśliwa i piękna stała się najgorszym co spotkało tych dwoje ludzi. Może jednak nie warto kochać?
Basia Kuras