3/15/2018

Stanisław Wokulski o Warszawie



Bolesław Prus „Lalka”- wywiad z głównym bohaterem powieści- Stanisławem Wokulskim (1879r.)

  • Panie Stanisławie, czym jest dla Pana Warszawa, jak Pan się w niej czuje?
  • Warszawa jest dla mnie przede wszystkim domem, czuję się tutaj dobrze. Jest też moim miejscem pracy, prowadzę dwa bardzo dobrze prosperujące sklepy galanteryjne.
  • Czy to miasto pozwala na godne życie czy raczej trudno tu cokolwiek osiągnąć?
  • Za młodu nie miałem nic, pieniędzy, perspektyw, miałem jedynie marzenia i chęci. W ciągu dnia ciężko pracowałem, natomiast w nocy uczyłem się. Chciałem bowiem ukończyć szkołę i stać się wielkim uczonym. Moje losy potoczyły się jednak inaczej niż planowałem. Najpierw udział w powstaniu styczniowym, zsyłka na Syberię, potem powrót do kraju, ożenek z wdową po właścicielu sklepu, przejęcie interesu, szybkie pomnożenie pieniędzy, które otrzymałem w spadku po żonie. Nie było mi łatwo. Na wszystko musiałem sobie ciężko zapracować. Każdy mieszkaniec Warszawy musi. Chociaż są wyjątki.
  • Co to znaczy, że są wyjątki, Panie Wokulski?
  • Warszawa dzieli się na kilka części, ale najwyraźniejszy podział to podział na „Warszawę bogatych” i „Warszawę biednych”. Ta pierwsza część to właśnie ten wcześniej wspomniany wyjątek. Prościej mówiąc arystokracja. Zbiorowisko ludzi, którzy żyją ponad stan, całe życie bawią się i ucztują. Oni mają wszystko, prócz uczuć. Pławią się w luksusach, podróżują po świecie, wydają mnóstwo pieniędzy na ubrania, świecidełka i jedzenie i nawet nie starają się zauważyć otaczających ich problemów. Podczas gdy arystokracja upija się na swoich wspaniałych przyjęciach w innej części Warszawy umierają ludzie. „Warszawa biednych”, tak można określić drugą stronę tego miasta. Na Powiślu, dzielnicy niezwykle ubogiej, rozpadającej się są ludzie, którzy żyją z dnia na dzień, którzy nie mają dosłownie nic. Kobiety muszą pracować jako prostytutki, żeby zarobić jakoś na życie. Mężczyźni, aby zapewnić posiłek swoim rodzinom także robią wszystko, co tylko możliwe. Jednak ich starania nie zawsze wystarczają. Na Powiślu ludzie mieszkają w ruderach. W zimie wszechobecny mróz i brud zabijają tysiące osób. To straszne. Gdyby tylko można było jakoś zapobiec temu wszystkiemu... Tej nierówności, tej okropnej biedzie i niesprawiedliwości.
  • Zgadzam się, to dramatyczne. Gdy jedni się bawią, inni umierają. Lecz czy nie ma pomiędzy tymi dwoma warstwami jakiejś środkowej?
  • Jest jeszcze mieszczaństwo. Warstwa żyjąca godnie. Mieszczanie trudnią się przede wszystkim handlem. Dobrym przykładem jest mój przyjaciel, Ignacy Rzecki. Pracuje on w jednym z moich sklepów, jest dobrym i uczciwym człowiekiem. W skład mieszczaństwa wchodzi również inteligencja. To ludzie, którzy swoimi zdolnościami intelektualnymi zarabiają na utrzymanie. Jest to twardy orzech do zgryzienia, na przykład moja znajoma, Helena Stawska, dająca lekcje gry na fortepianie ledwo wiąże koniec z końcem. Mieszczaństwo też jak widać nic za darmo nie ma. Nieważne czy Polak, Żyd czy też Niemiec, każdy musi zapracować na godne życie w Warszawie.
  • To interesujące, na koniec niech Pan podsumuje to jaka jest Warszawa, ludzie w niej mieszkający i realia z nią związane.
  • Warszawa to wspaniałe miasto. Potrzebuje jednak jeszcze trochę pracy nad sobą. Powinna się ona wzorować na Paryżu. Ludzie tutaj są pozornie tacy sami, a jednocześnie zdumiewająco różni. Bogata arystokracja, biedni powiślanie i mieszczaństwo. Chciałbym, aby to się zmieniło. Majętniejsi powinni pomagać uboższym, a mieszczanie nie mogą bać się rozwoju i postępu. Mam nadzieję, że doczekam się Warszawy, w której człowiek człowiekowi człowiekiem.



 ZdjÄ™cie użytkownika Warsaw By Drone.