1/12/2018

Wywiad z nauczycielem historii i wiedzy o społeczeństwie- Panią Renatą Fortuną


R: Jak wspomina Pani czasy studenckie?
PF: Bardzo dobrze, uważam, że był to jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Dorastałam i studiowałam w czasach zupełnie innych niż wy, mieszkałam przez okres studiów w akademiku, nie było lodówek, więc za lodówki służyły nam parapety okienne i kiedy przywoziliśmy jedzenie z domu wkładaliśmy do reklamówek, przytrzymywaliśmy dołem okna żeby nie spadło i później wyciągaliśmy, żeby produkty były świeże. Trudno było coś w sklepach kupić, ponieważ nasz socjalizm upadał i w zasadzie jak się nie przywiozło czegoś z domu to ciężko było później uzupełnić tę lodówkę za oknem. Oprócz tego pokoje były bardzo skromnie urządzone, nie mieliśmy czajników elektrycznych, podgrzewaliśmy wodę najczęściej grzałką, jeżeli było więcej czasu to zanosiliśmy jakieś naczynie czy czajnik do kuchni, która mieściła się na piętrze akademika, no i tam staraliśmy się pilnować tej wody, żeby po prostu nie przypalić garnka ewentualnie nie doprowadzić do takiej sytuacji, że nam znika czajnik. Spotykaliśmy się na korytarzu lub w pokoju. Bardzo często wyglądało to w ten sposób, że siadaliśmy większą grupą i rozmawialiśmy wieczorami, śmialiśmy się, w zasadzie nie odczuwaliśmy tego, że żyjemy w państwie totalitarnym, choć nie czuliśmy swobody wypowiedzi, nie czuliśmy wolności słowa, to było odczuwalne, ale nikt nam nie bronił spotykać się, żartować i cieszyć z tego, co młodego człowieka po prostu cieszy.
R: W liceum uczęszczała Pani na profil biologiczno-chemiczny, czy nigdy nie żałowała Pani tak zmienionego kierunku nauki na studiach?
PF: Nie żałowałam, ale system uczenia w moich czasach był zupełnie inny niż dzisiaj. Chodziłam do czteroletniego liceum i podjęłam kierunek biologiczno- chemiczny, ponieważ marzyło mi się zostać lekarzem weterynarii. Robiłam wszystko, żebym tym lekarzem weterynarii zostać. Chciałam leczyć psy i koty, a lata temu leczenie psów i kotów było raczej ewenementem. W dużych miastach takie lecznice powstawały, normalnie po skończeniu studiów najczęściej podejmowało się pracę w gospodarstwie rolnym, w kilku gospodarstwach rolnych, ewentualnie w pegieerze. Ja siebie w takiej roli lekarza weterynarii po prostu nie widziałam. Ponieważ cykl uczenia był inny niż dzisiaj, a kierunek nauczycielski zawsze mi się podobał, tylko uważałam, że praca po takich studiach jest trudna i wymagająca, mimo to jednak zdecydowałam się podjąć to wyzwanie. Na maturze musiałam zdawać wybrany przedmiot- na kierunku biologiczno- chemicznym biologię rozszerzoną, ale ponieważ uczyłam się 4 lata systematycznie historii, nie było problemu w ciągu dwóch miesięcy nauczyć się jej, ponieważ większy nacisk kładziony był na wiedzę, a nie na umiejętności i w tym momencie, kiedy zdawałam egzamin wstępny na studia zdałam go naprawdę dobrze, bo te dwa miesiące wystarczyły na powtórzenie i na utrwalenie materiału. Dzisiaj byłoby to niemożliwe.
R: Imprezowicz czy kujon?
PF: *śmiech* Odpowiem tak, studia są pięknym okresem w życiu młodego człowieka, ale trzeba wszystko mądrze wykorzystać. Z doświadczenia moi koledzy i koleżanki, którzy mocno angażowali się w imprezy bardzo szybko pokończyli te studia. Na pewno studia są czasem na nawiązanie przyjaźni, na pewno są czasem na to, żeby się zabawić, ale trzeba wszystko mądrze oddzielić, ponieważ bardzo łatwo jest z tych studiów wypaść. Ja mogę dodać tyle, że starałam się uczyć najlepiej jak potrafiłam, żeby zdobyć wiedzę, ale też kontakty z kolegami i koleżankami były bardzo ważne. Wyjścia na dyskoteki, do kina, spotkania. Każdy z nas musi mieć możliwość naładowania swoich akumulatorów. Ja przez 4 lata miałam stypendium naukowe, ale to stypendium naukowe traktowałam jako dodatek do budżetu, który dostawałam z domu. Czyli były to pieniądze, które były przeze mnie wypracowane i mogły być przeznaczone na moje wydatki. W ten sposób starałam się odciążyć finansowo rodziców i miałam poczucie niezależności finansowej.
R: Dziedzina nauki, którą zajmuje się Pani córka jest typowo ścisła, czy nie jest Pani szkoda, że nie poszła w ślady mamy?
PF: Nie, bardzo się cieszę, że wybrała kierunek, który wybrała, choć przyznam się szczerze, że na początku na pewno było bardzo dużo moich obaw. Dlatego, że zdawałam sobie sprawę nie tyko z trudności kierunku, ale także trudności zawodu, który w przyszłości planuje wykonywać. Ja w ogóle uważam, że jeżeli uczeń ma predyspozycje do nauk ścisłych to te nauki ścisłe mu w jakimś sensie pomagają, no przynajmniej w dzisiejszych czasach w znalezieniu tej pracy, ale nauki humanistyczne czy społeczne z kolei bardzo kształcą człowieka, dodają ogromną wiedzę. Najlepiej by było gdyby człowiek miał połączenie nauk ścisłych i wiedzy humanistycznej. To, że nie poszła w moje ślady to dobrze. Moja córka powiedziała kiedyś tak: „Mamo, zawód nauczyciela jest bardzo ciężki, ja widzę ile ty w domu pracujesz.” Więc lepiej, żeby wykonywała w życiu to, co lubi, traktowała swoją pracę jako pasję. Na pewno lepiej wykonywać w życiu to, co się lubi niżeli wykonywać coś tylko z obowiązku.




R: Czy leciała już Pani samolotem pilotowanym przez córkę?
PF: Dwa razy. Latałyśmy nad Krasiczynem, byłyśmy nad Soliną, latałyśmy nad Krosnem, nad parkiem Czarnorzecko- Strzyżowskim, latałyśmy też nad moją okolicą, nad naszym domem no i oczywiście nad Rzeszowem. Wrażenia są ogromne, świat widziany z góry jest inny. Byłam pełna uznania dla umiejętności mojej córki, dla jej opanowania, wiedzy i sposobu komunikowania z wieżą lotniczą. Bałam się, że nie mam pod sobą gruntu, jeśli ktoś lubi podróże na takiej wysokości to na pewno jest to niesamowite przeżycie, ale dodam jeszcze jedno, że pani profesor Renata Szyndak również latała z moją córką.
R: Lubi Pani podróżować, który wyjazd przyniósł najwięcej zadowolenia i był niezapomnianą przygodą?
PF: Myślę, że każdy wyjazd jest jeden i niepowtarzalny, każdy jest inny. Jadąc do wybranego kraju jedziemy w określonym celu, żeby coś zwiedzić. Gdybym miała tak podsumować dotychczasowe wyjazdy to chyba dwa zrobiły na mnie największe wrażenie. Wyjazd do Rzymu, kiedy kilka lat temu sami zwiedzaliśmy to miasto jeżdżąc metrem i posługując się po prostu mapą. Wtedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie jak potężna była cywilizacja starożytnych Rzymian mimo, że miałam bazę teoretyczną, to chyba nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić. Dopiero kiedy stanęłam na miejscu i zobaczyłam co pozostało po Rzymianach byłam pełna podziwu dla ich osiągnięć. Drugi wyjazd to Turcja i niecodzienne spotkanie z Europą i Azją. Całe zachodnie wybrzeże Turcji to starożytna Grecja, a Antiochia to przecież początek chrześcijaństwa, tam znajdują się kościoły kute w skale po pierwszych chrześcijanach, które już dzisiaj stoją puste. Ten kraj zrobił na mnie ogromne wrażenie, pełen zapachów, kolorów i różnorodności kulturowej ukazywanej chociażby w ich stroju.
R: W których krajach była Pani dotychczas?
RF: Nigdy nie liczyłam, bo część krajów jest docelowa, część przejezdna, zawsze staram się tak organizować wyjazd, żeby zwiedzić coś również po drodze, myślę, że dokonam takiego podsumowania, kiedy będę już pewna, że nigdzie nie pojadę.
R: Gdyby mogła się Pani przenieść w przeszłość, jaki moment to by był?
PF: Bardzo trudne pytanie… Bo z jednej strony, kiedy patrzę na to, co się dzisiaj dzieje, że młodzież kończy studia i ma problemy z dostaniem pracy to w moich czasach takich problemów nie było i chyba pozostanę na tym etapie życia, na którym jestem, a gdybym mogła cofnąć czas to chyba po to, żeby wykorzystać pewną mądrość, którą mam dzisiaj. Tak więc etap życia, na którym jestem, traktuję jako ten, z którego jestem jak najbardziej zadowolona.

R: Jakie ma Pani typowe dla siebie sposoby spędzania wolnego czasu?
PF: *śmiech* Chyba nietypowe, bo w zasadzie z jednej pracy udaję się do drugiej. Po powrocie z pracy w szkole, kiedy jest sezon od maja do października najwięcej czasu spędzam w swoim ogrodzie. Jest on bardzo duży i wymaga koszenia rzędu 5-6 godzin, do tego dochodzą rabaty z kwiatami, krzewy, które trzeba przycinać. Jednak piękny widok cieszy i rekompensuje tę ciężką pracę. To właśnie w ten sposób spędzam swój wolny czas, przy pracy, a po jej wykonaniu odpoczywam w ogrodzie z dobrą książką. Lubię też zapraszać znajomych, bo rodzina sama wpada i wtedy prowadzimy rozmowy, żartujemy. Oczywiście najlepiej, kiedy jest ładna pogoda, wtedy siedzimy w ogrodzie, wieczorem zapalamy światło ogrodowe i świece. Klimat jest niezapomniany. Zimą lubię pojeździć na łyżwach i w miarę możliwości na nartach.
R: Dziękujemy za wywiad.