Uczeń klasy III ct Jacek Wojnarowski zdobył III miejsce
w XIX Krośnieńskim Konkursie Literackim w kategorii- proza.
Zapraszamy do lektury nagrodzonej pracy.
Manna z nieba
Ktoś mnie
szturchnął, mruknął żebym wstał. Mój umysł jest jeszcze w stanie połowicznego
letargu, więc tylko metodycznie zrzucam z siebie kołdrę, próbując sobie
przypomnieć, kiedy dzwonił budzik. Nie wiem, cholera, jakbym wyłączył go we
śnie.
W pokoju panuje
lekki półmrok, za oknem egipskie ciemności. Przechodzę półprzytomny korytarzem,
wchodzę do łazienki, nie zapalam lampy głównej, nie znoszę szumu wentylatora,
wolę te przy lustrze. Zresztą są jaśniejsze. Przez myśl przemyka mi filmik z
youtuba, o efekcie potwierdzenia (Nie wiem dlaczego, ale w stanie pół snu myśli
mi się najlepiej). Gaszę światło, zamykam drzwi. Zaraz! Jeszcze kuweta, ojciec
się będzie znowu darł. Zawracam, od niechcenia. Grzebiąc w niej raz czy dwa,
nie znajduję kociego łajna i siurów. Gdzie te dwa futrzaki to robią?
Gdy w końcu
docieram do kuchni, zwyczajowo przecieram oczy, rzucam w ciemno „Cześć”, w
sumie nigdy nie pamiętam, czy ktokolwiek mi odpowiada. A potem zaczynam swój
codzienny rytuał.
Zawsze ten sam
rondelek stawiam na zawsze to samo pole grzewcze, to najmniejsze, idealnie
pasujące do średnicy rondelka. Szklanka mleka, musi być standardowa o kształcie
walca, nigdy nie napełniam jej do pełna, zostawiając pół centymetra, wlewam do
rondelka. Nie wiedząc czemu codziennie mając wrażenie, że mleko osiągnie wyższy
poziom niż zazwyczaj. Nie stało się tak, ani dzisiaj, ani nie stanie jutro, ale
mam takie dziwne wrażenie. Podobno to cecha ludzi inteligentnych, kiedy niczego
nie można być pewnym.
Przypominam sobie
inny film, bodajże był to Rozwojowiec,
a może jakiś inny coach internetowy – wielcy ludzie jedli zawsze te same
śniadania. Nie pamiętam dlaczego. Ale mój codzienny rondelek napełniając się
mlekiem pozwala mi poczuć się wielkim.
Wyciągam inną
szklankę. Ta jest bardziej kulista, ścięta w połowie. Wsypuję do niej trzy
łyżki manny, powinna być tej samej firmy, zapakowana w niebieską torebkę z
wrzosowymi paskami po bokach. Nie znoszę dni, kiedy w kargo nie ma tej kaszy.
Wydaje mi się, że „ta inna” smakuje inaczej. Tak jakby ktoś dosypał do niej
pojedyncze ziarna piasku, które zgrzytają mi między zębami i w myślach.
Dodaje dwie
identyczne łyżki cukru, po czym podnoszę szklankę i oglądam jej zawartość.
Lubię użyć cukru trzcinowego. W ciekawy sposób odcina się karmelową barwą. Zapomniałem
dodać. Mleko już się zagotowało, teraz wsypuję szybkim ruchem zawartość drugiej
szklanki, widząc jak niewielki pagórek kaszy wciąż znajduje się nad
powierzchnią mleka. Myślę wtedy sobie: Czy tyle jej dałem, że utworzyła się
taka górka? A może tylko niewielka jej część unosi się na powierzchni?
Nieważne. Mieszam w rondelku, ustawiam na panelu 5 i niech gotuje się przez 3
minuty. Nigdy inaczej.
Mówią mi:
„Zrobiłbyś sobie inne śniadanie”, „Tyle rzeczy kupujemy, a ty jesz tylko tę
mannę”, „Zostawiłbyś coś dla brata, to dla niego przecież, ty zjadłbyś coś
innego”. Puszczam to mimo uszu. Nie chcę robić sobie nic innego. Lubię moją
kaszę. Tak przecież robią wielcy ludzie. Codziennie jedzą to samo śniadanie. A
ja przecież lubię czuć się jak wielki człowiek. Wygarniam mannę do miski –
czerwonej w środku i zielonej na zewnątrz. Pachnie tak lekko i…
- No Marku, jak tam
dziś głosy?
- Wciąż chciały,
żebym zjadł inne śniadanie – odpowiadam spokojnie.
- I?
- Głosy kłamią. Ja
chcę czuć się jak wielcy ludzie.
Jacek Wojnarowski
https://www.kbp.krosno.pl/aktualnosc-66-rozstrzygniecie_xix_krosnienskiego.html
w XIX Krośnieńskim Konkursie Literackim w kategorii- proza.
Manna z nieba
Ktoś mnie
szturchnął, mruknął żebym wstał. Mój umysł jest jeszcze w stanie połowicznego
letargu, więc tylko metodycznie zrzucam z siebie kołdrę, próbując sobie
przypomnieć, kiedy dzwonił budzik. Nie wiem, cholera, jakbym wyłączył go we
śnie.
W pokoju panuje
lekki półmrok, za oknem egipskie ciemności. Przechodzę półprzytomny korytarzem,
wchodzę do łazienki, nie zapalam lampy głównej, nie znoszę szumu wentylatora,
wolę te przy lustrze. Zresztą są jaśniejsze. Przez myśl przemyka mi filmik z
youtuba, o efekcie potwierdzenia (Nie wiem dlaczego, ale w stanie pół snu myśli
mi się najlepiej). Gaszę światło, zamykam drzwi. Zaraz! Jeszcze kuweta, ojciec
się będzie znowu darł. Zawracam, od niechcenia. Grzebiąc w niej raz czy dwa,
nie znajduję kociego łajna i siurów. Gdzie te dwa futrzaki to robią?
Gdy w końcu
docieram do kuchni, zwyczajowo przecieram oczy, rzucam w ciemno „Cześć”, w
sumie nigdy nie pamiętam, czy ktokolwiek mi odpowiada. A potem zaczynam swój
codzienny rytuał.
Zawsze ten sam
rondelek stawiam na zawsze to samo pole grzewcze, to najmniejsze, idealnie
pasujące do średnicy rondelka. Szklanka mleka, musi być standardowa o kształcie
walca, nigdy nie napełniam jej do pełna, zostawiając pół centymetra, wlewam do
rondelka. Nie wiedząc czemu codziennie mając wrażenie, że mleko osiągnie wyższy
poziom niż zazwyczaj. Nie stało się tak, ani dzisiaj, ani nie stanie jutro, ale
mam takie dziwne wrażenie. Podobno to cecha ludzi inteligentnych, kiedy niczego
nie można być pewnym.
Przypominam sobie
inny film, bodajże był to Rozwojowiec,
a może jakiś inny coach internetowy – wielcy ludzie jedli zawsze te same
śniadania. Nie pamiętam dlaczego. Ale mój codzienny rondelek napełniając się
mlekiem pozwala mi poczuć się wielkim.
Wyciągam inną
szklankę. Ta jest bardziej kulista, ścięta w połowie. Wsypuję do niej trzy
łyżki manny, powinna być tej samej firmy, zapakowana w niebieską torebkę z
wrzosowymi paskami po bokach. Nie znoszę dni, kiedy w kargo nie ma tej kaszy.
Wydaje mi się, że „ta inna” smakuje inaczej. Tak jakby ktoś dosypał do niej
pojedyncze ziarna piasku, które zgrzytają mi między zębami i w myślach.
Dodaje dwie
identyczne łyżki cukru, po czym podnoszę szklankę i oglądam jej zawartość.
Lubię użyć cukru trzcinowego. W ciekawy sposób odcina się karmelową barwą. Zapomniałem
dodać. Mleko już się zagotowało, teraz wsypuję szybkim ruchem zawartość drugiej
szklanki, widząc jak niewielki pagórek kaszy wciąż znajduje się nad
powierzchnią mleka. Myślę wtedy sobie: Czy tyle jej dałem, że utworzyła się
taka górka? A może tylko niewielka jej część unosi się na powierzchni?
Nieważne. Mieszam w rondelku, ustawiam na panelu 5 i niech gotuje się przez 3
minuty. Nigdy inaczej.
Mówią mi:
„Zrobiłbyś sobie inne śniadanie”, „Tyle rzeczy kupujemy, a ty jesz tylko tę
mannę”, „Zostawiłbyś coś dla brata, to dla niego przecież, ty zjadłbyś coś
innego”. Puszczam to mimo uszu. Nie chcę robić sobie nic innego. Lubię moją
kaszę. Tak przecież robią wielcy ludzie. Codziennie jedzą to samo śniadanie. A
ja przecież lubię czuć się jak wielki człowiek. Wygarniam mannę do miski –
czerwonej w środku i zielonej na zewnątrz. Pachnie tak lekko i…
- No Marku, jak tam
dziś głosy?
- Wciąż chciały,
żebym zjadł inne śniadanie – odpowiadam spokojnie.
- I?
- Głosy kłamią. Ja
chcę czuć się jak wielcy ludzie.
https://www.kbp.krosno.pl/aktualnosc-66-rozstrzygniecie_xix_krosnienskiego.html |