1/08/2019

Manna z nieba

Uczeń klasy III ct Jacek Wojnarowski zdobył III miejsce
w XIX Krośnieńskim Konkursie Literackim w kategorii- proza.
Zapraszamy do lektury nagrodzonej pracy.

Manna z nieba

          Ktoś mnie szturchnął, mruknął żebym wstał. Mój umysł jest jeszcze w stanie połowicznego letargu, więc tylko metodycznie zrzucam z siebie kołdrę, próbując sobie przypomnieć, kiedy dzwonił budzik. Nie wiem, cholera, jakbym wyłączył go we śnie.
          W pokoju panuje lekki półmrok, za oknem egipskie ciemności. Przechodzę półprzytomny korytarzem, wchodzę do łazienki, nie zapalam lampy głównej, nie znoszę szumu wentylatora, wolę te przy lustrze. Zresztą są jaśniejsze. Przez myśl przemyka mi filmik z youtuba, o efekcie potwierdzenia (Nie wiem dlaczego, ale w stanie pół snu myśli mi się najlepiej). Gaszę światło, zamykam drzwi. Zaraz! Jeszcze kuweta, ojciec się będzie znowu darł. Zawracam, od niechcenia. Grzebiąc w niej raz czy dwa, nie znajduję kociego łajna i siurów. Gdzie te dwa futrzaki to robią?
          Gdy w końcu docieram do kuchni, zwyczajowo przecieram oczy, rzucam w ciemno „Cześć”, w sumie nigdy nie pamiętam, czy ktokolwiek mi odpowiada. A potem zaczynam swój codzienny rytuał.
          Zawsze ten sam rondelek stawiam na zawsze to samo pole grzewcze, to najmniejsze, idealnie pasujące do średnicy rondelka. Szklanka mleka, musi być standardowa o kształcie walca, nigdy nie napełniam jej do pełna, zostawiając pół centymetra, wlewam do rondelka. Nie wiedząc czemu codziennie mając wrażenie, że mleko osiągnie wyższy poziom niż zazwyczaj. Nie stało się tak, ani dzisiaj, ani nie stanie jutro, ale mam takie dziwne wrażenie. Podobno to cecha ludzi inteligentnych, kiedy niczego nie można być pewnym.
          Przypominam sobie inny film, bodajże był to Rozwojowiec, a może jakiś inny coach internetowy – wielcy ludzie jedli zawsze te same śniadania. Nie pamiętam dlaczego. Ale mój codzienny rondelek napełniając się mlekiem pozwala mi poczuć się wielkim.
          Wyciągam inną szklankę. Ta jest bardziej kulista, ścięta w połowie. Wsypuję do niej trzy łyżki manny, powinna być tej samej firmy, zapakowana w niebieską torebkę z wrzosowymi paskami po bokach. Nie znoszę dni, kiedy w kargo nie ma tej kaszy. Wydaje mi się, że „ta inna” smakuje inaczej. Tak jakby ktoś dosypał do niej pojedyncze ziarna piasku, które zgrzytają mi między zębami i w myślach.
          Dodaje dwie identyczne łyżki cukru, po czym podnoszę szklankę i oglądam jej zawartość. Lubię użyć cukru trzcinowego. W ciekawy sposób odcina się karmelową barwą. Zapomniałem dodać. Mleko już się zagotowało, teraz wsypuję szybkim ruchem zawartość drugiej szklanki, widząc jak niewielki pagórek kaszy wciąż znajduje się nad powierzchnią mleka. Myślę wtedy sobie: Czy tyle jej dałem, że utworzyła się taka górka? A może tylko niewielka jej część unosi się na powierzchni? Nieważne. Mieszam w rondelku, ustawiam na panelu 5 i niech gotuje się przez 3 minuty. Nigdy inaczej.
          Mówią mi: „Zrobiłbyś sobie inne śniadanie”, „Tyle rzeczy kupujemy, a ty jesz tylko tę mannę”, „Zostawiłbyś coś dla brata, to dla niego przecież, ty zjadłbyś coś innego”. Puszczam to mimo uszu. Nie chcę robić sobie nic innego. Lubię moją kaszę. Tak przecież robią wielcy ludzie. Codziennie jedzą to samo śniadanie. A ja przecież lubię czuć się jak wielki człowiek. Wygarniam mannę do miski – czerwonej w środku i zielonej na zewnątrz. Pachnie tak lekko i…
          - No Marku, jak tam dziś głosy?
          - Wciąż chciały, żebym zjadł inne śniadanie – odpowiadam spokojnie.
          - I?
          - Głosy kłamią. Ja chcę czuć się jak wielcy ludzie.
 Jacek Wojnarowski


https://www.kbp.krosno.pl/aktualnosc-66-rozstrzygniecie_xix_krosnienskiego.html