W pierwszym roku było jeszcze spokojnie jeśli chodzi o szkolne relacje damsko – męskie. Sytuacja diametralnie zmieniła się rok później, kiedy pojawiły się dwie pierwsze klasy, a w nich aż 30 dziewuch. Zmiany obyczajowe zachodziły w postępie geometrycznym (do sprawdzenia u p. Szafran) – z dnia na dzień mnożyły się szkolne miłości. Na korytarzach zaroiło się od par. Tu jedni się przytulają, tam prowadzają się za ręce. Oczywiście nie umknęło to kadrze pedagogicznej, która komentowała to z wrodzonym sobie wdziękiem - niezapomniana pani Krywultowa. Przyłapany przez nią na umizgach absztyfikant miał zapewnione odpytywanie bardziej niż szczegółowe. Do dzisiaj uśmiecham się do sceny, kiedy to na wf-ie profesor Mosoń pokazywał uściko – chwyty w jakich zakochani się prowadzają. Mawiał : „Na wf-ie to nie ma komu zrobić przewrotu, ale po ulicach poskręcani jak precle dadzą rady chodzić”. Miło wspominam np. 8 marca, czyli Święto Kobiet – byłyśmy przemile doceniane. Była też walentynkowa poczta i życzenia przez radiowęzeł. Dla nastolatków w tamtych czasach – naprawdę wielkie przeżycie.
W następnych latach dziewcząt było coraz więcej i z czasem męski charakter szkoły zamienił się w ogólnie panujący – koedukacyjny.
Agata Skiba–rocznik 1995