1/12/2018

Rozmowy o poezji z Marleną Niemiec


Poezja jest dla mnie tylko sposobem dojrzewania. Dlatego nie wstydzę się nawet słabszych wierszy. Są etapami, dochodzeniem, samookreślaniem.Tym jest poezja dla Anny Kamieńskiej- współczesnej poetki. A czym dla Marleny?
O swoich poetyckich fascynacjach, inspiracjach i artystycznych doznaniach opowiedziała nam w wywiadzie.

Redakcja: Jak zaczęła się Twoja przygoda z poezją?
Marlena Niemiec:Przygoda to pojęcie jednorazowego przeżycia czegoś…Jeśli życie potraktować jako jednorazowe doświadczenie to poezję można nazwać u mnie przygodą. Od przedszkola dużo recytowałam. Na początku tylko wtedy miałam styczność z poezją. Ale to nie było dojrzałe wybieranie konkretnych tekstów do prezentacji czy lektury. Świadomie zaczęłam poszukiwać, interesować się, czytać gdzieś w okolicach gimnazjum. „Przygoda” to w ogóle optymistyczne określenie. Bardziej może „znajomość z poezją”.
R.: Gdzie szukasz inspiracji?
M.N.: Na pewno najbardziej inspirujące są biografie jednostek, które uważam za wybitne. Wszystkie te jednostki są z pogranicza artysta/ filozof. Czytanie ich utworów, zagłębianie się w ich świat jest dla mnie wyjątkowo zajmujące. Inspiracja płynie głównie z fascynacji jednostką (nie ważne czy osoba żyje, czy poznać ją można tylko przez to, co po sobie zostawiła). Fascynacja jednostką występuje u mnie, rzecz jasna, w tym znaczeniu, które nie ma nic wspólnego z polityką (ten termin kojarzy mi się zbyt politycznie). Na ogół inspirację czerpię z przerażenia codziennością, gdy odłożę na chwilę książki i rozejrzę się dookoła. Ten moment jest najgorszy i najlepszy.
R.: Gdybyś miała określić tematykę swoich wierszy, to jaka ona by była?
M.N.: Wiem jaka na pewno nie byłaby- optymistyczna. Te teksty wrażają głównie zwątpienie, brak nadziei, ogólny pesymizm i niechęć do życia. Mają w sobie okruchy czarnego humoru, ironii i krytyki powszechnie przyjętych wzorców. Raczej nie są specjalnie odkrywcze w dobie współczesnej ponurej rzeczywistości.
R.:Czy czujesz się poetką?
M.N.: Raczej nie. Jeszcze chyba za wcześnie na takie określenia.
R.: Co to znaczy być poetką w XXI w.?
M.N.: To znaczy być w stanie zainteresować kogokolwiek poezją, umieć sprawić, że ludzie odłożą na chwilę telefony i coś się w nich zmieni. Gdybym miała wybór,  nie żyłabym w XXI w.
R.: Jak rozwijasz swoje pasje?
M.N.: Czasem pojawiam się na konkursach recytatorskich, czasem coś napiszę, ale dużo więcej czytam.
R.: Do kogo kierujesz swoje wiersze?
M.N.: Zbyt mało ludzi w ogóle kiedykolwiek przeczytało jakiś mój tekst, by mówić o grupach,  do których kieruję swoja twórczość.
R.: Czy wiążesz swoją przyszłość z poezją?
M.N.: Będę pisać dopóki będę mieć taką potrzebę, pomysły. Przyszłość to dla mnie bardzo chwiejne i zamazane pojęcie.
Poezja jest dla mnie wstążką wiążącą dni w mniej lub bardziej sensowną całość.
Inspiruje mnie dym.
Marzę o braku argumentów na „nie”.
Ulubiony poeta- jest ich wielu na jednakowym poziomie mojej miłości do nich, żeby o nikim nie zapomnieć, nie wymienię żadnego dla bezpieczeństwa.
Nie lubię prymitywnych ludzi.
Denerwuje mnie brak czasu na czytanie.
Interesuje mnie co czuł „jakiś tam” artysta 50 lat temu w czwartek o 15:00.
Książka, do której powracam to „Mroki” Jarosława Borszewicza.
Tęsknie za ciepłem kociego futerka w chłodne dni.
We współczesnym świecie przeraża mnie… prawie wszystko?
Myśl o przyszłości napawa mnie lękiem.
Wzrusza mnie naiwność ludzi.
Chciałabym szybko się wypalić, by długo nie gasnąć.
Dziękujemy za wywiad.